30 czerwca 2013

Dzień 44 - Restauracja Kawelin!

Odkryłam fajne miejsce w miejscu, gdzie najmniej bym się owego odkrycia spodziewała. Od zawsze restauracje i bary mieszczące się w hotelu stanowiły dla mnie miejsce niedostępne. Niedostępne, tylko dlatego, że zaszufladkowałam takie restauracje jako lokale bardzo poważne, lokale w których panuje sztywna atmosfera. Nie sprawdzając prawdziwości owego stwierdzenia omijałam wszystkie szerokim łukiem. Pewnego wieczoru wolą towarzyszy wieczoru zostałam nakłoniona, by do takiego miejsca się udać. Właściwie tylko dlatego, że mają tam fantastyczne litewskie piwo. Moje wszelkie obawy rozwiał kolega udający się tam ubrany w... dres. Nie, żeby mój strój był zupełnie adekwatny do miejsca ale na pewno byłam o stokroć w lepszej sytuacji niż on. Mimo naszego nie do końca odpowiedniego stroju, nie odczułam niechęci ze strony obsługi. Miejsce cudowne z uwagi na panujący w nim spokój. Miejsce zupełnie inne niż wszystkie okoliczne bary pełne rozwrzeszczanych pijących ludzi i głośnej muzyki. Czyli lokali, które z reguły bardzo lubię z uwagi na panujący w nich luz. Co, jak się paradoksalnie okazało, nie oznacza, że nie lubię miejsc wyciszonych, stonowanych, spokojnych. Po prostu dotychczas nigdy ich nie odwiedzałam. Cudowne, ze względu na mnogość obsługi w jednakowych, urzekających prostotą ale eleganckich strojach. Ogromny, robiący równie wielkie wrażenie bar i trzy sale, w zależności od charakteru spotkania. No i pyszne litewskie piwo. I ceny, wbrew moim przekonaniom, wcale nie są nadzwyczajnie wysokie. Miejsce idealne na spokojny wieczór dla osób chcących oderwać się od szumu i krzyków ale też ubrać w coś "na specjalne okazje" i wyglądać dobrze, bo tam, na pewno nie wywoła to niepożądanych reakcji. Nie wiem jak Wy ale ja idąc do baru często miewam wrażenie zbyt wystrojonej i spotykam się ze zdziwieniem mijanych w lokalach ludzi. To miejsce polubiłam właśnie za atmosferę i powagę czyli za coś, czego dotychczas tak bardzo się bałam. Dodatkowo poznałam postać Mikołaja Kawelina, bo jak się okazuje, nazwa restauracji nie jest przypadkowa. Otóż owy pułkownik był sponsorem i prezesem białostockiego klubu sportowego Jagiellonia. Taka ciekawostka, na koniec dzisiejszego posta.


                                          Najbardziej "przystępna", najmniej wyszukana sala.

                                              Coś pomiędzy z bardzo wygodnymi fotelami!

                                                  Najbardziej wyszukana, sala restauracyjna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz