1 lipca 2013

Dzień 45 - Pójdź do kina z przyjaciółką!

Od pięciu lat do kina chodzę wyłącznie z NIM. Zupełnie nie wiem dlaczego. Zapomniałam co to rezerwacja i zakup biletów. Wypady do kina z przyjaciółkami odeszły w zapomnienie. Szczególnym gatunkiem filmowym jest horror, nigdy nie byłam i nigdy nie chciałam być na horrorze sama. Sama to znaczy również z przyjaciółką, trzema lub nawet pięcioma. Nie. Byłam zestresowana prawie jak przed maturą. Przez cały dzień rozważałam, iść czy nie iść, oto jest pytanie! Bo co, jeśli 746268754983 razy na minutę ze strachu będę podskakiwać na fotelu? Wszyscy dookoła będą się ze mnie śmiać, że boję się horroru od lat 15. Trochę żałosne. Pomysł usadowienia się z dala od ludzi, czyli w pierwszym rzędzie był bardzo kuszący lecz z dwojga złego wolałam się zbłaźnić niż przez tydzień chodzić z bolącą szyją. Bo przecież w kinie i tak jest ciemno więc nikt nie wie, że ta histeryczka to ja. 
Sama oznacza bez kogoś komu co chwilę powtarzać mogę jak bardzo się boję, komu mogę wbić paznokcie w rękę, bo właśnie się przestraszyłam. Sama znaczy bez kogoś kto odprowadzi mnie na 4 piętro pod same drzwi, bo przecież wiadomo, że na pewno zjedzą mnie potwory lub opętają demony nim znajdę włącznik światła na klatce schodowej. 
Po 5 latach przerwy udałam się do kina z przyjaciółką. Na horror. Wiem, że dla Was to zapewne jest ogromnie zabawne ale nie dla mnie, uwierzcie. I cała ta idea pójścia do kina z kimś innym. Dopiero po seansie otworzyłam oczy na oczywistą prawdę, że do kina fajnie chodzi się również z przyjaciółmi, którzy podzielają twoje gusta filmowe. Nawet gdy nie chcą trzymać Cię za rękę w momentach grozy. Tak na marginesie, zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież specjalnie pomalowałam paznokcie.
Zupełnie nie myśląc, że robię coś innego niż zwykle zobaczyłam to dopiero w drodze powrotnej do domu gdy w aucie obok mnie siedziała ONA a nie ON. I zdałam sobie sprawę, że pięć lat to ogrom czasu i tyle fajnych filmów, które przegapiłyśmy. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz