5 czerwca 2013

Dzień 19 - Bieganie!

Nigdy nie lubiłam biegania. W ogóle ze sportem zawsze było nam do siebie nie po drodze. To chyba kolejna trauma wyniesiona ze szkoły kiedy kazano nam biegać na 600 m i to w dodatku na czas, okrążając trzykrotnie boisko pod okiem innych uczniów mających właśnie okienko. I żeby tego było mało mieli czelność stawiać nam za to oceny. Nie, nie pochwalę się jakie to były oceny. Ale szybko zorientowałam się, że najlepszym rozwiązaniem będzie zdobycie zwolnienia z wf. I tak też się stało. Sztukę symulowania opanowałam do perfekcji już w połowie szkoły podstawowej. Jeśli zamiarem nauczyciela było zniechęcenie uczniów do uprawiania sportu, w moim przypadku, efekt został osiągnięty. Program przyniósł skutek spektakularny. Ale w związku z tym, że te lata dawno temu minęły i jak wiemy czas leczy rany, dziś postanowiłam dać szansę bieganiu. Domownicy byli w ciężkim szoku, gdy z dna szafy wyjęłam buty nadające się do biegania. Ja zresztą też. W internecie znalazłam trening dla nadzwyczaj początkujących biegaczy, włożyłam buty i w drogę. Stosując się do treningu naprzemiennie biegłam i maszerowałam, z naciskiem na marsz oczywiście. Nie mogę powiedzieć, że zmęczyło mnie to przeokropnie ale mam poczucie, że taki trening to trochę oszustwo. Mówisz, że uprawiasz jogging a prawda jest taka, że przez ¾ czasu maszerujesz. Po drodze minęłam wielu biegaczy, których, miałam przynajmniej takie wrażenie, ta dyscyplina sportu relaksuje i raduje. Mi tam do radości i relaksu było daleko. Wróciłam do domu bez głębszych wrażeń i refleksji na ten temat. Wniosek jest tylko jeden, jednorazowy marszobieg to zdecydowanie zbyt mało, by do biegania się przekonać lub się do niego zniechęcić. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz