27 czerwca 2013

Dzień 41 - Park linowy!

Bardzo długo czekałam na zrealizowanie tego pomysłu po części z braku możliwości, po części ze strachu. Ekscytacja pomieszana ze strachem, niewiadomą, ciekawością. Nie ukrywam, przekonana byłam, że parki linowe pomijając aspekt rekreacyjny służą bardziej pokonaniu lęku wysokości aniżeli sprawdzeniu sprawności fizycznej i zmaganiu się z samym sobą. Myliłam się. Moja wizja rekreacyjnego, niemal bezwysiłkowego "fruwania" po linach z zalotnym uśmiechem na twarzy legła w gruzach. Definitywnie. Trasa na którą się porwałam jest najdłuższą i najwyższą trasą parku linowego, który odwiedziłam. Liczy ona 700 m przeszkód. Brzmi banalnie, banalne nie jest. Pokonawszy kilka pierwszych przeszkód dokonałam zaskakującego odkrycia. Okazało się, że wcale nie mam lęku wysokości, że przed dwadzieścia trzy lata żyłam z wyimaginowaną akrofobią. Mimo, że przez bardzo długi czas pielęgnowałyśmy naszą relację i bardzo się do siebie przywiązałyśmy, dziś, zaskakująco szybko pożegnałam rzekomy lęk wysokości na rzecz zmęczenia i braku sił. Mierząc się ze słabą kondycją, kombinując jak pokonać kolejną przeszkodę zupełnie zapomniałam, że znajduję się na wysokości zazwyczaj dla mnie kłopotliwej. Uważam, że parki linowe to świetny sposób by dowiedzieć się czegoś o sobie, sprawdzić się i zmierzyć ze swymi lękami. Udało mi się pokonać całą trasę. Z drżącymi rękoma, bolącymi mięśniami i miękkimi kolanami ale ogromnie dumna, z uśmiechem na twarzy, zeszłam na ziemię. Zawsze anty-sportowa, nigdy nie byłam w stanie zrozumieć radości płynącej ze zmęczenia lecz tym razem muszę przyznać, że, moja fascynacja tego rodzaju "sportem" jest ogromna. W końcu i ja znalazłam dla siebie jakąś formę aktywności!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz